Ostateczne wyjaśnienia Wszechświata

"Ostateczne wyjaśnienie Wszechświata" – to brzmi dumnie. Czy w ogóle możliwe jest wyjaśnienie naprawdę wszystkiego? Okazuje się, że kiedy próbujemy obejmować naszymi teoriami coraz to więcej i więcej, sięgając fundamentów rzeczywistości fizycznej, zaczynamy albo natrafiać na pojęcia kłopotliwe i niedające się opisać naukowo, jak Pierwsza Przyczyna, albo na problemy logiczne, jak nieskończony regres albo zdarzenia będące .
- Świetny materiał. Pozdrawiam.
Jak dla mnie dość ciekawe, namiot dachowy samochodowy , jak nie to nie wiem. - Jedyne co mi przychodzi do głowy to to że początkowym domino było stworzenie przez boga czasu, wyjaśniało by to dlaczego nie ma nic wcześniej bo wcześniej jest pojęciem czasowym więc można powiedzieć że wszystko istniało i nie istniało jednocześnie. Być może nawet sam bóg stworzył samego siebie bez czasu nie było by to niemożliwe
- Ogromny szacunek i podziękowania przede wszystkim dla Michała Hellera już nawet bez tytułów, poprostu Człowieka poszukującego brawo, Pan Łukasz to świetnie zmontował.
- Nie do końca uporządkowany strumień myśli: Może pytanie powinno być nie dlaczego jest coś a nie nic, ale dlaczego nie istnieje wszystko, co jest możliwe (bo jest logicznie spójne)? Odpowiedź na to pytanie może okazać się prostsza. Istnienie jest względne na zasadzie obserwacji. Dla nas istnieje to, co zostaje zaobserwowane - pośrednio lub bezpośrednio. To co nieobserwowalne jest w superpozycji, wtedy nie istnieje okreśłony stan lecz superpozycja możliwych stanów. Superpozycja jest w pewnym sensie odpowiednikiem nie istnienia - stan nie jest dookreślony, dookreślenie stanu względnie nie istnieje, nie ma korelacji. Może nie ma takiego prawdziwego nie istnienia, jest tylko określony stan lub jest superpozycja wielu stanów. Nie ma też nicości bo tam gdzie stan jest nicością, czyli stan taki, że dla każdego możliwego obiektu X on nie istnieje, nie ma obserwatorów mogących tą nicość obserwować. Obserwatorzy są w stanach wszechświata bez nicości, ale też o niezbyt dużym poziomie superpozycji (spójne skorelowane stany). Takich jak nasz wszechświat. Najbardziej nieokreślony i "zewnętrzny" stan wszystkiego nie jest nicością - jest superpozycją wszystkich możliwych stanów. Każda z tych "wersji" budujących superpozycję w pewnym sensie istnieje, ale nie równolegle w jakimkolwiek sensie równoległości fizycznej. Raczej w rozumieniu, że niezależnie, bez wzajemnej obserwacji i oddziaływania. Nie zachodzi między nimi względne istnienie, więc w pewnym fizycznym sensie nie istnieją. Każda obserwacja oznacza dookreślenie stanu, oznacza skorelowanie stanów ze sobą, przestają one być niezależne. Następuje splątanie. Sam szereg przyczynowo-skutkowy nie urywa się tylko na początku. On jest ciągle zaburzany. Każdy lokalny stan superpozycji to zaburzenie szeregu przyczynowo-skutkowego. Dekoherencja nie ma przyczyny. Rozpad atomu nie ma przyczyny. Dekoherencja jest względna. Istnieje kot Shrodingera żywy i istnieje kot martwy, ale względem kota żywego nie istnieje kot martwy i vice versa. Nie ma między nimi korelacji stanów, nie ma komunikacji. Jeśli pudełko jest szczelne to do czasu otworzenia oba stany są względnie tożsame, nieodróżnialne z poziomu zewnętrza. W momencie otworzenia następuje korelacja stanów i zewnętrzny obserwator staje się skorelowany z stanem wewnętrznym. Całe historie przyczynowo-skutkowe alternatywnych wersji zewnętrznego obserwatora są skorelowane z stanem kota, ale do momentu otwarcia są nieodróżnialne od siebie. To nie jest tak, że obserwator jest jeden i nagle z tego jednego robi się ich dwóch w równoległych wszechświatach i jeden widzi kota żywego, a drugi martwego. To tak nie działa, obserwatorów od zawsze było dwóch, obaj istnieją w swoich niezależnych stanach czasoprzestrzeni, tylko do momentu otworzeniach ich obserwacje są nieodróżnialne. Jeśli coś jest nieodróżnialne to jest tożsame. Stąd wynika też pełna logiczna spójność każdego z nich i ich wszechświatów, mylona w przypadku splątania z oddziaływaniem na odległość. Splątanie stanów w superpozycji nie wywołuje żadnego oddziaływania w momencie dekoherencji ani żadnego efektu - tylko skorelowanie stanów i dla obserwatora dookreślenie w którym ze stanów historii wszechświata się znajdujemy. Od tego momentu cała historia jest spójna i dookreślona względem zaobserwowanego stanu lokalnego. Od zawsze była, tylko do tego momentu obserwator był w niewiedzy, mógł znać tylko rozkład prawdopodobieństwa. Niedookreśloność w naszym wszechświecie jest ograniczona i rządzi się zasadami, m.in. rozkłady prawdopodobieństwa funkcji falowej podlegają efektom falowym takim jak interferencja, ale istnieje - jest możliwe tworzeni superpozycji, przechodzenie do stanu mniej okreśłonego. Cofając się w czasie podobnie jak idąc do przodu mamy miejsca gdzie lokalnie przyczynowo-skutkowe łańcuchy są zerwane właśnie przez superpozycję. Cofając się bardzo daleko gdy wszechświat był bardzo mały i gorący te efekty stają się globalne. W początkowym momencie można uznać, ze całość pochodzi z dekoherencji stanu superpozycji niczym fluktuacja w próżni. W pewnym sensie "przed" tą pierwotną dekoherencją jest jakaś superpozycja, być może wszystkich możliwych stanów lub wszystkich możliwych początków (w sensie temporalnym, przyczynowo-skutkowym).
- Być może jest, ponieważ się rozpada.
- Lawrence Krauss napisal cala ksiazke o tym.
- pov- Oglądasz po paleniu
- ???!
- Sam tytuł jest absurdalny! A i ten niedorzeczny fryz na koński zwis, makabra.
- A może wszechświat jest jak atom? W wielu miejscach jednocześnie?
- Raczej jest coś.... bo nic nie może zaistnieć z definicji. Zatem fakt istnienia jest jedyną możliwą opcją. Istnienie jako pojęcie samo definiuje siebie i jest swoją przyczyną.

Ale to tylko przy założeniu, że postawimy znak równości pomiędzy fizycznym pojęciem przestrzeni a duchowym pojęciem umysłu.
- Tak naprawdę to wszechświat się nie rozszerza, ale zapada. Tylko nam się wydaje, że jest odwrotnie bo robi to szybciej od światła, a my widzimy tylko cztery wymiary. A cała materia, to ona już jest w tej pra-osobliwości. To tylko kwestia czasu, przypadku i tego, że była taka opcja. O! ;) :P xD
Bo wszechświat ma te dwa stany kwantowe, tak samo jak człowiek. Albo jest wolny, albo w czarnej ... A jak by się tak nad tym dłużej zastanawiać, to dojdziemy do wniosku, że to on. On jest wielką czarną ... 🤣😂😋👻
- taki jutiub to ja rozumiem.
- Myślę, że odpowiedź na pytanie Leibniza, może być związana z pojęciem świadomości, otóż dla nas ludzi zawsze będzie coś bo bez tego nie byłoby nic. W ten sposób odbieramy rzeczywistość (przez nasze zmysły i rozum) i w ten sposób opisujemy wszechświat więc pytanie Leibniza nie może być rozwiązane przez nas ludzi bo nie wiemy co to znaczy nic. Na to pytanie mógłby odpowiedzieć np. kamień, który jest rzeczywisty ale też jednocześnie nie, bo brakuje mu świadomości swojego istnienia. Więc czy ten kamień jest czy go nie ma? Dla nas jest ale dla niego go nie ma, jednakże kamień ten spełnia zasadę zachowania energii w tej rzeczywistości, którą odbieramy dlatego, że istnieje. Ale istnieje tylko dzięki naszej świadomości jego istnienia. Rozumując w ten sposób możnaby dojść do wniosku, że gdyby nie było świadomości to nie byłoby wszechświata. Czy może to właśnie jest pusty wszechświat - bez świadomości i kiedy staje się świadomość wszechświat się staje. My ludzie, możemy obserwować to stawanie się tylko z naszej ludzkiej perspektywy i naszej świadomości i stąd wynika ten problem logiczny, którego nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Co o tym myślicie?
- Pięknie
- "Dlaczego jest raczej coś, niż nic?" A DLACZEGÓŻBY NIE? Może błąd tkwi w samym zadawaniu takiego pytania? W założeniu, że musi być jakieś "dlaczego", jakieś ostateczne, całościowe i spójne wyjaśnienie? Wyobraźmy sobie, że nie istnieje świadomy podmiot zdolny do zadania takiego pytania. Co wtedy - problem znika? Jak mawiał Stalin "nie ma człowieka - nie ma problemu". Oczywiście, to trochę wykracza poza ramy nauki, poza jej system, ale skąd założenie, że nic nie może wykraczać?
- Absolutnie dobry materiał. Dziękuję !
- Kurde no przypau
- Ile diabłów zmieści się na główce od szpilki ? Też było to zajadle dyskutowane .
- Rozkosz słuchać kogoś tak pięknie władającego językiem polskim. Brawo!